Zapadła decyzja o ślubie, ruszyła machina przygotowań, Twoje organizery pękają w szwach od zdjęć sukien, tortów i bilecików na stoły. Cieszysz się, wierzysz że wszystko dopniesz na ostatni guzik, a Twoją imprezę będą wspominać 3 następne pokolenia. Nic sobie nie robisz z ostrzeżeń, by się nie przejmować, bo wszystkim nie dogodzisz. Ty dasz przecież radę, znasz swoich bliskich, przyjaciół , znajomych i naprawdę chcesz im i sobie zapewnić perfekcyjną zabawę. Możesz już zejść na ziemię, bo prawdopodobnie znajdą się tacy, którzy się obrażą. I nie omieszkają Cię o tym powiadomić.

7 weselnych kości niezgody

  1. Na wesele się prosi. Coś co może wkurzać już na wstępie. Chcesz, by ktoś był świadkiem i uczestnikiem ważnego kroku w Twoim życiu i towarzyszy temu atmosfera prośby, co utwierdza Twoich przyszłych (i niedoszłych) gości w poczuciu roszczeniowości. Nie ma innej imprezy przy okazji której musisz rozwiązać tyle ludzkich problemów – wytłumaczyć się, że kościół jest 20km od sali weselnej, zorganizować opiekę nad psem, wyjaśnić dlaczego organizujecie ślub w marcu, a nie w sierpniu, zadbać o transport. Twoi goście kręcą nosem, bo w sumie daleko, w sumie nie po drodze, a że to weekend majowy to może gdzieś pojadą na grilla? W efekcie siedzisz przed osobą, która chwilę temu miała być Twoim gościem, a która teraz kalkuluje czy wybrać szaszłyki ze szwagrem czy Twoją imprezę. To dobry moment, by odpuścić odwieczne proszenie na wesele i wejść w pułap zapraszania – ot świetnie byłoby, gdybyście się bawili z nami w tym dniu, ale jeśli macie inne ważne sprawy to my to rozumiemy. Dajcie po prostu znać. I tu płynnie przechodzimy do punktu 2.
  2. RSVP – proszenie o potwierdzenie (lub nie) przybycia bywa odbierane bardzo pejoratywnie. Bo skoro zapraszasz, to oczekujesz tej osoby, a że ona nie przyjdzie? Jej wybór, ma przecież prawo, a dopytywanie się o decyzję jest niegrzeczne. Raczej nie spodziewaj się gradu telefonów w związku ze zbliżająca się datą potwierdzeń – i tak sama będziesz musiała obdzwonić wszystkich i usłyszysz 2 wersje: „nie dzwoniliśmy, bo to oczywiste, że będziemy!” oraz „nie dzwoniliśmy, bo przecież spodziewaliście się, że nas nie będzie”. Szybko dochodzi do tego, że bardziej zaczynasz przejmować się tymi, których nie będzie zamiast cieszyć się z obecności tych, którzy planują się zjawić.
  3. Zaproszenie bez dzieci – to wyjątkowo delikatna sprawa, bo to zawsze dzieli towarzystwo na dwa skrajne obozy – wyznawców, że wesele to nie impreza dla dzieci oraz piewców teorii, że nie ma bardziej wdzięcznych gości niż dzieci. Cokolwiek postanowisz na pewno zajdziesz za skórę którymś z nich. Warto podliczyć ile tych dzieci ma być, bo jeśli uzbiera się spora grupka to fajnie zapewnić im rozrywki (animatorka, kącik zabaw). Jeśli jednak liczysz, liczysz i nazbierała Ci się solidna grupa przedszkolna dobrze się zastanów, by Twoje wesele nie zmieniło się w kinder bal. I co najważniejsze – jednak inną rangę na liście gości zajmie dziecko Twojej siostry niż potomek kuzynki, którą ostatnio widziałaś na swojej komunii. Możesz też spotkać się z argumentem, że jeśli nas zapraszacie to wszystkich, a jeśli nie to nie przyjdziemy, w końcu stanowimy rodzinę. To największa egzotyka z jaką się spotkałam, ale tak jest! Wielu rodziców uważa za ogromne faux pas zaproszenie ich bez dziecka, bo traktują się jak jedność. Podjęcie decyzji, czy się ugiąć czy pozostać przy swoim na pewno będzie zależało od tego, jak bardzo zależy Ci na obecności tych osób. Zapewniam – to nie będzie łatwe.
  4. Plany stołów – coś co nierzadko wprawia w osłupienie już na wejściu. Nikt mi nie będzie mówił, gdzie mam siedzieć! Co to za fanaberia to ustalanie miejsc? I tak siądę sobie gdzie będę chciał! Lepiej było odpuścić planowanie i pozwolić gościom na szturmowy wyścig do upragnionego krzesełka i obserwowanie zajmowania go marynarką, torebką lub czymkolwiek, byleby było zaklepane. Wielu gości (i organizatorów) nie docenia porządkowej funkcji takiego planowania. Prosty plan, a gwarantuje spokojne wejście na sale i względny spokój (no przynajmniej podczas obiadu). Oczywiście warto uszanować rodzinne animozje i nie próbować godzić od lat skłóconych kuzynek, nie sprawdza się też „miksowanie” rodzin. Fajnie, jeśli Twoi goście zostaną usadowieni wśród osób, które znają i lubią.
  5. Brak rosołu – rosół na weselu to pewnik podobnie jak burza w Boże Ciało. Choćby było 35 stopni, a makaron oblepiał spocony podbródek. Wesele to nie czas na eksperymenty z zupami kremami, które zostaną odebrane jako przejaw podejścia „ą,ę”. Ma być tłusto, tradycyjnie i po polsku. Jeśli nie będzie to będzie kręcenie nosem. Możesz też usłyszeć, że ciocia Jadzia miała niestrawność po ciastach i na pewno nic by jej nie było, gdybyś jej posłuchała i wybrała cukiernię „Klementynka”, tą 30km od miasta w drodze na Olkusz. Na żadnej innej imprezie tak wylewnie nie komentuje się dań. Jeśli coś komuś nie będzie smakowało – na pewno się o tym dowiesz.
  6. Muzyka – czemu grają tak dużo po angielsku, skoro mamy tak wiele pięknych, polskich piosenek? Nie, sorry, nie bawimy się do disco-polo.Przy tym nie da się tańczyć lub przy tym nie da się rozmawiać, za dużo szybkich lub za dużo wolnych. Muzyka zawsze komuś nie pasuje. Poza hitem YMCA – do tego zawsze bawią się wszyscy.
  7. Noclegi, dojazd – komu organizować nocleg? Od jakiej odległości? A może gości wypada ugościć w domu, a nie w hotelu? Ile busów zamówić? A może taksówki? Przewidzisz wszystko, a i tak zostaniesz w hallu o 6 rano dotrzymując towarzystwa wujkowi kręcącemu nosem, że przecież miał być dojazd, on chce jechać teraz, a teraz nie może.Nie dajcie się zwariować i wbrew obiegowej opinii, że „wesele jest dla gości” po prostu cieszcie się WASZYM dniem! 🙂